Otwieram zaspane oczy, gdy do moich uszu dochodzi lekkie pukanie. Siadam na łóżku, a drzwi otwierają się.
- Anastasio... - zaczyna moja mama, gdy tylko na nią patrzę. - Wczoraj nie chciałaś rozmawiać. - mówi cicho i wchodzi w głąb pokoju. Wczorajsza informacja towarzyszyła mi przy zaśnięciu; trudno jest nie myśleć o tak pogmatwanym zdarzeniu. Nadal to do mnie nie dociera; czuję się zdezorientowana.
- Dziwisz się? - pytam pretensjonalnie.
- Wiem, że może to być dla ciebie trudne, lecz pozwól sobie to zrozumieć. - tłumaczy. Kręcę głową, a mama siada obok mnie na łóżku i delikatnie ściska moją dłoń.
- Mamo. - zaczynam, a opanowanie głosu jest czymś naprawę ciężkim. - Przez dziewiętnaście lat żyłam ze świadomością, że... uh. Nawet nie chce mi się o tym myśleć. - wzdycham i wstaję z łóżka, po czym podchodzę do okna, a mój wzrok skupia się na przestrzeni przede mną.
- Ja sama o tym nie wiedziałam. - próbuje się bronić, lecz marne są jej tłumaczenia.
- Doprawdy? - prycham.
- Anastasio. - gani mnie. W tej chwili nie powstrzymuję nawyku przekręcenia oczami. - On... no jesteśmy rodziną. - kończy.
Nie odpowiadam, lecz podchodzę do kalendarzyka na moim biurku i zerkam na dzisiejszy dzień, w którym mam ważną sesję.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się tak rozmawiać z mamą. Harry i ten cały Eric pojawili się i co? Cały świat wywraca się.
- Eric zaprosił nas na obiad. - mówi cicho, jakby chciała uniknąć mojego sprzeciwienia. Odwracam się w jej stronę i patrzę na jej twarz, która wyraża jedynie niewinność.
- Mam tam iść? - pytam niezbyt miłym tonem.
- Zaproponował to nam, a nie tylko mi. - tłumaczy. - Chciał, abyśmy lepiej się poznali, abyś ty lepiej poznała Harrego.
- Harry prawie wcale nic nie mówi, nie mam jak nawiązać z nim kontaktu. - mówię głosem pełnym pretensji. Wczorajszy jego look od razu mnie zniechęcił. Przypominam sobie sytuację, gdzie bucham w niego, a jego nieprzejęty wyraz twarzy uświadamiał wszystko - jest obojętny. Nie wyobrażam sobie naszych rozmów, po prostu nie wydaje mi się abym z Harrym mogła utrzymać jakiekolwiek kontakty. Jego niechęć mnie odpycha i nie mam ochoty robić pierwszego kroku.
- Poznacie się. Może jest trochę nieśmiały. - próbuje mnie pocieszyć?
- Nie wydaje mi się. - mruczę cicho, tak, że rodzicielka mnie nie słyszy, lub nie komentuje. - Poza tym mam ważną sesję. - odpowiadam. Patrzę w oczy mojej mamy i widzę w nich błysk jakby mnie błagała. W tej chwili zdaję sobie sprawę z tego, że naprawdę jest to dla niej ważne. Potrafię się poświęcić.
- Dobrze. - odpowiadam. - Najwyżej się spóźnię.
***
- Eric jest miły. - mówi mi mama, gdy tylko zbliżamy się do jego domu. Posesja jest duża; urządzony ogródek jest czymś, co nadaje temu miejscu przyjemny wizerunek. Dwa duże drzewa po lewej stronie domu przytrzymują hamak.
Wchodzimy przez bramkę,a ja coraz bardziej się denerwuję, choć do końca tego nie mogę zrozumieć.
W czasie gdy mama dzwoni do drzwi, stoję kawałek na nią i czekam aż ktoś otworzy. Słychać otwierający się zamek, a zaraz po tym widzę uśmiechniętego szeroko pana Erica.
- Jesteście. - mówi jakby ucieszony. - Zapraszam. - odstępuje nam miejsca i daje wolną przestrzeń abyśmy przeszły. Wchodzę zaraz za mamą i odpowiadam nieśmiało na uśmiech ze strony pana Erica. Przechodzimy w głąb domu, a jego urządzenie bardzo mi się podoba. Ściany korytarza mają kolor jasnego beżu, a salon do którego zostałyśmy zaproszone jest bardzo przytulnym pomieszczeniem. Po prawej stronie stoi skórzana kanapa, a na środku elegancko zakryty stół.
- Siadajcie. - pokazuje nam stół, więc zajmuję miejsce. Oglądam potrawy, które wyglądają naprawdę smakowicie i jest ich bardzo dużo, lecz ja osobiście zjem mało. Nie mogę pozwalać sobie na zbyt duże jedzenie, gdyż przytycie wiąże się z zerwaniem 'kontraktu' z i pozbawienie mnie tego co kocham.
- Nastka, mam nadzieję, że coś zjesz. - mówi do mnie cicho mama, nachylając się.
- Tak, tak. - odpowiadam.
Pan Eric zasiada po chwili do stołu, więc moja matka prostuje się i rzuca do niego przyjazny uśmiech. Wydają się być zafascynowani swoją obecnością, co mnie lekko krępuje, a z drugiej strony cieszy. Mama nie miała nikogo odkąd tata... cóż mój dotychczasowy ojciec od nas nie odszedł.
- Anastasio... - zaczyna pan Eric, lecz przerywam mu.
- Wolę Nastka. - uśmiecham się, choć tak naprawdę chcę stąd jak najszybciej iść.
- Nastko. - przytakuje. - Mów na mnie Eric, okej? - pyta. Kiwam tylko, a mój wzrok wędruje do chłopaka, który tak bardzo stwarza wrażenie niedostępnego. Podchodzi do stołu i dziwię się, gdy do niego zasiada. Ma na sobie biały luźny podkoszulek, który ukazuje przeróżne tatuaże na jego ramionach, a jest ich naprawdę wiele. Po chwili powtarza czynność, którą podejrzewam robi zawsze, czyli wyjmuje telefon i zaczyna w nim coś wystukiwać.
- Harry. - beszta go ojciec, po czym rzuca nam wymuszony uśmiech. Chłopak spogląda na niego i rzeczywiście chowa telefon, lecz wiem, że robi to ogromną niechęcią telefon. Jest cholernie sztywno i jestem wdzięczna Ericowi, który każe nakładać sobie jedzenie. Bacznie spoglądam na rzeczy rozstawione na stole i błądzę wzrokiem po potrawach poszukując czegoś z kuchni wegańskiej. Gdy dostrzegam sałatkę z mangą z uwagą nakładam.
- Widzę, że ktoś tu lubi potrawy wegańskie. Myślałem, że nikt tego nie skosztuje. - dostrzega Eric, na co rzucam mu uśmiech.
- Tak, są odpowiednie dla mnie. - odpowiadam, na co Harry prycha. Spoglądam na niego bacznie i udaję nieprzejętą, choć bardzo irytujące jest jego zachowanie. Wolę, żeby poszedł niż psuł już i tak niezręczny nastrój.
- Harry nienawidzi tej kuchni. - dodaje Eric spoglądając na syna.
- No i? - Harry wywraca oczami i spogląda na niego obsesyjnie. Widzę, jak jego ojciec jest zmieszany Harrego zachowaniem i widzę po jego minie, że chciałby coś wtrącić, lecz postanawia sobie odpuścić. Tak bardzo jak nie chcę poznać tego człowieka, ciągnie mnie do zamienienia z nim choć słowa. Chcę wiedzieć o nim cokolwiek.
Cisza, to jedyne co panuje w tym pomieszczeniu, a od czasu do czasu Eric i moja mama zamienią kilka słówek. Patrzę na godzinę w telefonie, po czym piszę wiadomość do Jogimi'ego, że spóźnię się na sesję, lecz będę na pewno.
- Victorio. - zaczyna Eric, gdy tylko kończymy jedzenie. - Posprzątamy?
Moja rodzicielka kiwa tylko głową i wstaje od stołu. Jej spojrzenie posłane w moją stronę daje mi do zrozumienia, że chcą abym z Harrym została sama i zaczęła rozmowę. Oh. Patrzę jak odchodzą z poszczególnymi rzeczami, po czym spoglądam na Harrego, który po zetknięciu się naszych wzroków odwrócił go i westchnął. Telefon ponownie znajduje się w jego dłoni na co wywracam oczami. Mam tego dosyć.
- Jesteśmy 'rodzeństwem' - pokazuję cudzysłów w powietrzu - a jak mamy się dogadać? - mówię, a w moim głosie słychać pełno pretensji.
- Mi na tym nie zależy. - patrzy na mnie, a jego wzrok bardziej wzburza krew w żyłach niż słowa.
- Mi tym bardziej. - wstaję i udaję się do drzwi. Dłużej w jego towarzystwie przebywać nie będę, gdyż naprawdę mogłabym mu zrobić krzywdę.
- Wychodzę na sesję! - krzyczę przed trzaśnięciem drzwiami.
___________
Mamy już drugi rozdział ♥
Proszę komentować, gdyż chciałabym usłyszeć opinię i dowiedzieć się czy ktoś jest naprawdę zainteresowany.
Jeśli ktoś jeszcze nie zajrzał do zakładki BOHATEROWIE - zapraszam!
*Jeśli przeczytałaś zostaw po sobie komentarz*
Ciekawie się zaczyna... Harry i Nastka rodzeństwem. ;) Będą przyjaciółmi, czy raczej nie? Super! Czekam! ;)
OdpowiedzUsuńOkaże się :)))
Usuń