piątek, 11 marca 2016

Rozdział 23.

Słowa Cassie zainicjowały we mnie nowy płomyk, który pomógł mi wierzyć, że Harry uda się ze mną na Fashion Week. Czy w ten sposób oczekuję od niego zbyt wiele? 
Tak, podpowiada mi moja podświadomość, która - niestety - ma rację. Nawet ze sobą nie rozmawiamy. Od czasu naszego pocałunku, nie zamieniliśmy ze sobą żadnego cywilizowanego słowa. Harry próbował, ale nie mogłam się przełamać. 
Z jednoczesnym ziewnięciem przemierzam próg mieszkania i próbuję nie myśleć o tym, że jest tu tak pusto. Moja torba ląduje w mniej określonym miejscu na ziemi, a ja opieram się o ścianę i wyjmuję telefon. Jedna, ta mądrzejsza część mnie, karze odłożyć mi go, schować z powrotem gdzieś głęboko i nie wyszukiwać numeru Harry'ego, ale da druga, ta mniej rozsądna, niemal kieruje moimi palcami pisząc wiadomość tekstową. 
'Jeszcze raz przepraszam za to, że cię pocałowałam.'
Brzmię jak totalna idiotka. Nie wiem co sobie myślałam i już żałuję wysłania wiadomości. Chcę o tym zapomnieć, a zaprzeczam samej sobie pisząc do niego kilka dni po całym wydarzeniu, dodając do tego moją poprzednią desperację na temat nierozmawiania o tym. 
'Mieliśmy już o tym nie rozmawiać.' - odpisuje. Prawie piszę mu, że chcę się z nim zobaczyć i ponownie wyjaśnić wszystko, ale tu nie ma czego wyjaśniać. Co ze mną nie tak? 
'Wiem, dobra. Nieważne.'   
Wzdycham i niemal powstrzymuję się przed rzuceniem telefonu o ścianę. Nie rozumiem siebie - nie rozumiem po co po raz kolejny wywlekam coś, co powinno być zapomniane już dawno temu.

 Harry's POV  

 - Nie zostaniesz ze mną? - jęczy Rebecca, kiedy podnoszę się z łóżka i szybkim ruchem nakładam na siebie bokserki. 
- Muszę się odlać. - odpowiadam od niechcenia. 
- Wracaj szybko. - wzdycha. - Byłeś nieobecny przed prawie połowę seksu. 
Ignoruję jej komentarz i próbuję wybić z głowy ten obraz, kiedy jeździła dłonią po moim policzku i prosiła, żebym bardziej się na niej skupił. Wykonuje powolny ruch i odwracam się, aby na nią spojrzeć.
- Zostaw to. - niemalże warczę, kiedy dotyka palcami mojego telefonu. Cofa się z głupim uśmiechem i pokazuje, że go zostawi. Patrzę na odległość pomiędzy nią i telefonem, po czym wychodzę z tego pokoju, który nasiąknięty jest jakąś dziwną atmosferą. 

***

- Pa, Harry. 
Rebecca prostuje się i patrzę na nią nieco zszokowany, kiedy staje na palcach i wyciąga do mnie ręce. 
Co? 
- Co ty, do cholery, robisz? 
Jestem zdezorientowany jej zachowaniem. Kurwa, nigdy nie przytulaliśmy się na pożegnanie i nie to żebym tego chciał. Samo 'pa, Harry' sprawiło, że wywróciłem oczami. Odsuwam się nim zdąży mnie dotknąć. 
- No wiesz? - wydaje z siebie grymas. Patrzę w bok i wcale nie czuję się niezręcznie czy coś. Szczerze? Czekam aż opuści ten dom. Zrobiliśmy co trzeba i nie potrzebuję jej obecności do szczęścia. 
- Do cholery, nigdy cię nie przytulałem. Czemu miałbym to robić teraz? - nie próbuję ukryć swojej irytacji, która przesączyła mój głos do maksimum. 
- Moglibyśmy coś zmienić? Czy coś? - mruży jedno oko, kiedy mówi. Co? Czy ona rozmawiała z Anastasią, która wwierciła w jej głowę te wszystkie bzdety? Nie, to niemożliwe, one się nawet nie lubią.
- Co? Kurwa, nie. Do cholery. - uderzam pięścią w udo i zaczesuję włosy w tył, nim zrobi to ręka Rebecci. Co jej się przywidziało? 
- Harry. Ja wiem, że zobowiązaliśmy się tylko to seksu, ale nie chciałbyś uformować czegoś nowego? Czegoś więcej? 
- Nie! Czemu miałbym? - prycham. 
- Bo to za długo trwa. Nie wiem...
- W takim razie nie chcę cię zatrzymywać. Znajdź kogoś kto będzie chciał 'więcej'. - wzruszam ramionami. Mój głos wyciszył się na tyle, że może brzmieć on obojętnie. 
- Ale... z tobą? 
- Nie. - ucinam zanim zdąży dopowiedzieć coś jeszcze. 
Niemal wypycham ją z mieszkania i zamykam drzwi z długim wypuszczeniem oddechu. Co jej do cholery strzeliło? Jeśli już miałbym z kimś rozmawiać, chodzi mi, tak na poważnie... na pewno nie byłaby tym kimś Rebecca. Kuźwa, jest cholernie seksowna i gorąca, kiedy robi te rzeczy, ale... nie, nic poza tym. 
Mijam mojego tatę w progu i kiedy zatrzymuje mnie mając zmarszczone brwi wiem, że podsłuchiwał. Cholera, oczywiście, że tak. 
- Harry. 
- Co?
- Chciałbym z tobą porozmawiać. 
- Przecież rozmawiamy? - drapię się po karku. 
- Na poważnie. 
Mruczę coś niezrozumiałego, ale idę za nim do kuchni. 
- Nie chciałbyś się ustatkować? - pyta. Mam ochotę mu powiedzieć, żeby zajął się sobą, ale powstrzymuję się, kiedy zaczyna mówić. - Wiesz, co sądzę na temat twojego związku z Rebeccą. Nawet nie jestem pewien, czy powinienem nazywać to związkiem. 
Czy do ucha mojego ojca doczepiony jest jakiś nadajnik, gdzie cholerna Nastka przekazuje mu swoje myśli? Czy każdy właśnie teraz postanowił sobie drwić z mojego niby-związku? Fakt, nie jest on oparty na miłości, ale pozwólcie, że to ja będę decydować co jest dla mnie najlepsze. Właśnie to postanawiam powiedzieć:
- Nie wiem czy wiesz, że jestem już pełnoletni i to właśnie ja będę podejmować za siebie decyzje. 
- Wiem, synu wiem. A ty wiesz, że nie przepadam za Rebeccą. I myślę, że w końcu powinieneś pomyśleć nad czymś poważnym... 
- Mam dwadzieścia dwa lata i - nie, nie chcę wiązać się z jakąś dziewczyną i mówić jej, że ją kocham, skoro tak nie będzie, do cholery. 
- Nie tym tonem. - ucisza mnie. - Pokochasz kogoś, a wtedy to nie będzie oszczerstwem, tylko prawdą. Zastanów się nad tym, Harry. 
Kurwa. Ma szczęście, że w tej chwili wychodzi z kuchni, bo właśnie byłem w trakcie wymyślania chamskiej odzywki. Kochać kogoś? Co to w ogóle znaczy? 
Fakt, ciągłe pieprzenie Rebecci oraz raz na jakiś czas innej laski zaczyna robić się tandetą i czasami przyłapuję się na myśleniu, aby z tym skończyć. Czy byłem rozproszony przez połowę seksu jak to powiedziała Rebecca? Pofrunąłem myślami tylko do Anastasii.
Tylko. 
To tylko Anastasia. 
Moja siostra. Nie wiadomo jak pojebanie i głupio to brzmi - tak, to jest moja cholerna rodzina. Czasem czuję, że moglibyśmy normalnie rozmawiać, ale kiedy przypomnę sobie jej usta na moich wiem, że staje się to bardziej odległe. Wywierca we mnie to dziurę i czuję, że nie mógłbym siedzieć koło niej i nie pamiętać tego jak niemal wskoczyła na moje kolana i pchnęła mnie na łóżko, a wtedy...
Cholera.
Dobrze jest jak jest i nie chcę niczego zmieniać. 
Tak sobie wmawiam. 
  
Anastasia's POV  

Nie wiem co mnie niesie w stronę Harry'ego, ale czuję, że muszę z nim porozmawiać. Nie wiem na jaki temat, ale czuję, że tego potrzebuję.
- Anastasia? - słyszę pisk, który wtacza się pomiędzy moje bębenki słuchowe i sprawia, że moja głowa ma ochotę wybuchnąć. Ciężkie buty Rebecci stukają o podłoże, kiedy szybkim krokiem podchodzi w moją stronę. - Dziewczyno, wyglądasz jakoś promienniej, czy coś. - śmieje się.
Ściągam na nią brwi, po czym otwieram usta, ale przerywa mi gestem ręki.
- Znów idziesz całować zajętego chłopaka? - rechocze.
Czuję jak blednę, kiedy mierzy mnie rozbawionym spojrzeniem. Skąd ona o tym wie?
- Och... - wzdycha dramatycznie. - Myślisz, że Harry by mi o tym nie powiedział? Jest ze mną szczery, a ty musisz mieć naprawdę narąbane w głowie, żeby robić takie coś. Co jest z tobą, dziewczyno, nie tak? - dźga mnie paznokciem w klatkę i pod wpływem nacisku odsuwam się od niej. Chyba o to jej chodziło.
- A..ale...
- Zabrakło ci słów? Mnie też, kiedy Harry mi o tym opowiadał. Nie przestawaliśmy się śmiać. Bo to w sumie zabawne, nie uważasz? - kpi ze mnie. Ona tak po prostu sobie ze mnie kpi. Patrzę na nią i w duchu modlę się, aby moje spojrzenie parzyło. Nie potrafię dobrać słów. Myślałam - cóż, miałam nadzieję, że zostanie to pomiędzy mną a Harry'm, ale jak mogłam tak myśleć? Oczywiście, że stałam się obiektem ich wzajemnego śmiania. Mogłam po prostu to zbagatelizować, nie przepraszać go tysiąc razy i pozwolić, by o tym zapomniał. Nie minął tydzień, ale łatwo jest mu zapomnieć, kiedy mój pocałunek został przyćmiony rzeczami, które wyprawia z Rebeccą, prawda?
- Idziesz do niego? - warczy i ciągnie mnie za ramię, kiedy próbuję się od niej odsunąć i iść właśnie do niego.
- To chyba nie twoja sprawa, nie sądzisz? - odpyskowuję, nie wiedząc, co innego mogłabym wymyślić.
- Zbliż się do niego ponownie, a naprawdę tego pożałujesz. Nie żartuję dziewczyno. - grozi mi, przysuwając palec do mojej twarzy. Jedyne, co mam ochotę zrobić to napluć jej w twarz, ale odchodzi, zanim zdążam wyprodukować ślinę.
Nic nie poradzę na to, że jestem wkurzona. Na wszystko. Nie chcę wyróżniać ani Harry'ego, ani Rebecci, ani mojego cholernego braku powstrzymania, ale łączę to w jedną spójność, która sprawia, że nie myślę racjonalnie.
Droga do domu Harry'ego wydawała się zbyt krótka, aby wszystko sobie uporządkować. Przemierzam krótką ścieżkę prowadzącą do drzwi wejściowych i nie zdążam wejść po schodach, kiedy drzwi uchylają się i wyłania się z nich Harry we własnej osobie. Jest zdezorientowany; widzę to w jego niepewnych oczach i lekko rozchylonych ustach, które odciągają mnie od rzeczywistości, ale szybko się powstrzymuję.
- Mieliśmy o tym zapomnieć, do cholery! - zaczynam. Daję mu zejść po schodach, a kiedy staje przede mną, odważnie się prostuję i jestem tylko trochę od niego niższa.
- To ty jeszcze dziś rano wysłałaś do mnie SMS-a z kolejnymi przeprosinami, nie pamiętasz?
Żadne słowo typu pocałunek nie zostało wypowiedziane, a jednak wiemy o czym mówimy. Czy ta sytuacja tak długo krąży wokół nas, że tylko to jest namacalne?
- Tak, napisałam. Byłam bardzo zdesperowana i...
- Zdesperowana na co?
Właśnie, na co?
- Czemu jej powiedziałeś?
Marszczy brwi. Fakt, zmieniłam diametralnie temat, ale niech nie udaje, że nie wie o co chodzi.
- Harry, nie udawaj. Po prostu się przyznaj.
- Do czego?
- Rebecca wie o naszym pocałunku. Nabijałeś się ze mnie wraz z nią. To nie jest sprawiedliwe, Harry. - wzdycham i czuję się jak idiotka, kiedy na jego oczach padam. Nie krzyczę już na niego, totalnie wymiękłam.
- Co? Cholera, czemu miałbym jej powiedzieć? - szarpie się za włosy.
- Nie wiem? Spędzacie ze sobą tylko czasu i...
- Ona jest suką. - prycha. Próbuję wyłapać jego wyraz twarzy i czekam, aż cofnie swoje słowa, ale tego nie robi.
- Co?
- Tak. Wtrąca się we wszystko. Chce mieć mnie pod kontrolą, a ja... kurwa, nie chcę być od kogoś zależny. Dlatego nikogo nie kocham. - wzrusza ramionami. Nie znam powodu, dla którego moja klatka piersiowa się zapada, ale robi to wraz z jego słowami.
Oh.
- I dla jasności. Nic jej nie mówiłem.




*Jeśli przeczytałaś zostaw po sobie komentarz*

4 komentarze:

  1. Coraz lepsze sa te rozdzialy. Nie moge sie doczekac az zacznie sie cos dziać. Teraz tylko czekac do wtorku, az do wtorku :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem nowa i bardzo sie ciesze, ze nie przestalas pisac. To ff jest jedno z moich ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
  3. To juz jutro! :D

    OdpowiedzUsuń