Wybiegam z autobusu, który podwozi mnie niedaleko mojego przyszłego mieszkania. Omal się nie przewracam, gdy w pośpiechu stawiam kolejne kroki. Jeśli się nie pospieszę, utracę je zanim je otrzymam.
Wczoraj siłowałam się z własną osobą, próbując zebrać w sobie tyle odwagi, by wystarczyło na przeproszenie mamy. Ale za każdym razem, kiedy podchodziłam do drzwi pokoju, coś mnie odciągało. Coś mówiło mi, bym nie próbowała z nią rozmawiać. Odrzuciłam wszystkie zatrzymujące mnie myśli i nie zdążyłam zauważyć, a nogi same kierowały mnie w stronę sypialni rodzicielki. Usłyszenie jej płaczu wystarczyło i wycofałam się. Stchórzyłam. Nigdy przeze mnie nie płakała. Myślę, że to mnie wystraszyło.
Moje stopy dudnią o posadzkę, kiedy przemierzam co drugi schodek. Powinnam powiadomić Jogim'a o zaistniałej sytuacji, ale całkiem wyleciało mi to z głowy. Biorę głęboki oddech zanim wchodzę do mieszkania po uprzednim zapukaniu. Ze środka słychać jest donośny głos, wyobrażam sobie grubego, niskiego faceta, który śmiejąc się krztusi się własną śliną.
O wiele się nie pomyliłam. Miło wyglądający mężczyzna ma wąsy, które z pewnością na końcach zawijane były z jego pomocą. Brzuszek, który wyłania się zza mocno ściśniętych paskiem spodni. Jest niższy ode mnie, co mnie lekko śmieszy, ale odrzucam tę myśl, kiedy podchodzi do mnie z wyciągniętą dłonią.
- Witam. - potrząsa nią. - William.
- Anastasia. Miło mi. - uśmiecham się i patrzę dookoła. Nie wierzę w to co się dzieje.
- Bardzo zaskoczyło mnie to i zarazem ucieszyło, że w tak szybkim czasie znalazłem klienta. - śmieje się, jakby opowiedział żart. - Klientkę. - dodaje przepraszająco.
- Ratuje mi pan życie. Dosłownie. - uśmiecham się.
- W takim razie... nie przedłużajmy. Przedstawię ci wszystkie najważniejsze formalności.
***
Wzdycham, kiedy drzwi za facetem się zatrzaskują. Przyznam, załatwiania wszystkiego było bardzo dużo, ale kiedy już zostaję sama, na nowo wszystko do mnie dociera.
Zapłaciłam, otrzymałam klucze, zostałam oprowadzona po naprawdę uroczym mieszkaniu. Czuję, że będzie mi tu dobrze.
- W końcu! - krzyczę. Skaczę, śmieję się sama do siebie. Nigdy nie byłam tak podekscytowana. Zrobiłam coś sama, naprawdę sama.
Wyciągam telefon i wyszukuję kontaktu Jogimi'ego.
- Nie zgadniesz się co się stało! - krzyczę do słuchawki, gdy odbiera i podchodzę do okna. Widok na zatłoczony Londyn - kolejny dodatek do tak nienaturalnej rzeczywistości.
- Boże... wygrałaś na loterii? - śmieje się.
- Lepiej! - piszczę. - Mam mieszkanie!
Czuję jak Jogimi odsuwa od ucha telefon i zastawia głośnik, kiedy krzyczę i piszczę na przemian. Radość ze mnie się nie ulatnia.
- Żartujesz sobie, tak? - pyta. Wiem, że chce się upewnić.
- Nie, Jogim. Naprawdę. - zapewniam i zagryzam wargę, by chodź w najmniejszym stopniu powstrzymać uśmiech.
- Trzeba to uwiecznić. Może... ósmym cudem świata? - rzuca ironicznie.
- Ha ha. - mówię. - Wiem, że ciężko jest ci w to uwierzyć, mi też. Oferta wpadła mi w rękę wczoraj, a dziś już je mam.
- Cieszę się, bo w końcu będziesz na wyciągnięcie mojej ręki. - śmieje się.
- Nie waż się nawet. - ostrzegam go.
- Zero spóźniania się na sesje... Eh, po prostu żyć nie umierać.
- Jogimi! - ganię go. - Jeśli się nie zamkniesz, obiecuję, że zmieniam menadżera.
- Nie zrobisz tego. - podpuszcza.
- Zrobię. - stoję przy swoim.
- Poza tym, to zaprosisz mnie na małego drinka, co? Nowe mieszkanie, trzeba wypić za to, żeby ci się dobrze w nim żyło. - mówi.
- Oczywiście. - nie wpadłam na to, ale na pewno kiedyś się spotkamy.
Po wymianie jeszcze kilku zdań, żegnam się z nim i rozłączam. Opieram się o parapet i ponownie błądzę wzrokiem po ścianach, suficie. Zatrzymuję wzrok na narożnym kominku, który jest trochę zaniedbany, ale gdy oczyści się go będzie wyglądał przyzwoicie. Czeka mnie przemeblowanie, zakup nowych rzeczy, kilka przedmiotów muszę zmienić odpowiednio do swojego gustu i trochę je poprzestawiać. Przechodzę z salonu w stronę kuchni, która przyciąga do siebie wysepką na środku. Podoba mi się kolorystyka kuchni, brązowe komody, jasne ściany.
- Tak. - szepczę i kiwam głową. Już czuję przywiązanie do tego miejsca i wiem, że każda wolna chwila będzie przyjemnością w tak miłym miejscu.
***
Wieje lekki wiatr, kiedy idę ulicą patrząc w szyby restauracji. Marzę, aby z kimś porozmawiać w jednej z tych restauracji, żeby był to ktoś, kto mnie w jakikolwiek sposób rozumie. Nie ktoś typu Harry. Dla niego liczy się tylko to, żeby mi dokuczyć.
Zatrzymuję się przy jednej z restauracji. Moją uwagę przyciągają blond, długie włosy, które w tej chwili w uroczym geście są zawijane na palca. Mrugam kilka razu zanim stwierdzę, że jest to Rebecca. Lecz nie jest ona z Harry'm. Naprzeciwko niej siedzi mężczyzna, który nie wygląda zbyt przyjaźnie. Wiem, osądzam ludzi po wyglądzie, ale jego łysa głowa, wręcz napakowane ciało naprawdę nie kojarzy mi się z czymś dobrym. Wyglądają na zafascynowanych swoją rozmową, jakby nie wiedzieli co dzieje się wokół nich. Wzdycham tylko i zamierzam odejść, ale wtedy mężczyzna chwyta ją za dłonie i przybliża do swoich ust, całując. Rebecc'a uśmiecha się, dokładnie widzę jak zagryza wargę, a później chichocze. Muszę powiedzieć o tym Harr'emu. Wątpię, żeby wiedział co wyprawia jego dziewczyna.
Szybkim krokiem odchodzę z pola widzenia, by Rebecc'a nie zobaczyła mnie, a kiedy skręcam za róg, kolejna rzecz przyciąga moją uwagę. Śmiejąca się Cassie w ramionach Zayn'a. Nie zwlekając podchodzę w ich stronę; uśmiech Cassie blednie, ale Zayn nie odsuwa się od niej.
- Czego chcesz? - syczy w moją stronę.
- Cassie... - mówię zszokowana. Jestem wstrząśnięta jej reakcją. Jej zmrużone oczy patrzą ze wściekłością w moją stronę. - Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. - wzdycha i spuszcza wzrok, a potem odsuwa się od Zayn'a. Chłopak nadal trzyma dłoń na tyle jej pleców.
- Unikasz mnie. Nie przychodzisz na sesje. Cassie, co się dzieje? - nalegam. Kiedy mam ją już obok siebie, nie odpuszczę, chociażby najgorsze słowa miały wylecieć z jej ust w moją stronę.
- Co się dzieje? Pytasz się mnie co się dzieje? Ana, jedziesz na Fashion Week. Nie zamierzaliście mi o tym powiedzieć, prawda?
- Cassie, to nie tak...
- Myślicie, że nie dowiedziałabym się? - prycha. Jest zdenerwowana, a Zayn patrzy na mnie dziwnym wzrokiem.
- Jogimi chciał z tobą popracować. - mówię i mam nadzieję, że uspokoi się. Chcę załatwić tą sprawę, by nie mieć już wyrzutów sumienia.
- Popracować... - kiwa głową geście ironii. - On odrzucił mnie od samego początku. Sama doskonale wiesz, że miał w planach wziąć tylko ciebie.
- Czemu nie wierzysz w to, że miałabyś jeszcze szansę na pojechanie tam? - podnoszę lekko ton. Nie chcę krzyczeć, ale boję się, że nie wytrzymam. Zayn łapie ją za biodra i odsuwa lekko w tył.
- Ponieważ Jogim pracuje tylko nad tobą. Ja zawsze byłam na drugim miejscu i, cholera, nie powiesz mi, że jest inaczej! - krzyczy tupiąc nogą. Gdy się denerwuje, jest bardzo podobna do dziecka, ale mniejsza z tym.
- Myślę, że powinnyście zakończyć tą rozmowę. - wcina się Zayn. Jego wzrok przeszywający mnie od góry do dołu jest zimny. Wiem, że Cassie opowiadała mu o mnie wszystko co najgorsze.
- Nie wtrącaj się, Zayn. - rzucam, nie patrząc na niego. Utrzymuję wzrok na Cassie, niemo prosząc, by wysłuchała mnie do końca i nie kazała się usunąć.
- Też tak uważam. - mówi Cassie i spuszcza wzrok. Wiem, że decyzja Jogimi'ego bardzo ją dotknęła. Nie wiem co zrobiłabym na jej miejscu i doskonale ją rozumiem. Ale to, że nie chce rozwiązać nieporozumienia i unika nas za wszelką cenę nie jest w porządku.
- Cassie, proszę, nie. - błagam.
- Idź już. - mruczy Zayn i rusza w moją stronę. Cofam się, serce zaczyna mi bić mocniej, i nie wiem co on chce tym osiągnąć. Nie boję się, powtarzam sobie.
- Odsuń się od niej! - znajomy głos dobiega zza mnie, a sylwetka Zayn'a znika sprzede mnie, kiedy Harry go popycha. Zayn zatacza się do tyłu, ale łapie równowagę i staje przed Harry'm gotowy, by mu coś zrobić. Boże, oni nie mogą się teraz bić.
- Anastasia, powstrzymaj go! - krzyczy Cassie, kiedy Harr'ego ręce ponownie odpychają Zayn'a. Nie rozumiem zachowania ich obojga. Patrzą na siebie lodowatymi wzrokami i muszę coś zrobić, by nie doszło do większej katastrofy. - Ogarnij go!
Cassie jest przerażona i zapatrzona w Zayn'a, który próbuje bronić się przed Harry'm. On natomiast z ciężkimi oddechami wpatruje się w chłopaka Cassie i jestem pewna, że jeśli ich nie powstrzymam, Harry ponownie się na niego rzuci.
- Harry, już w porządku. - podchodzę do niego i łapię go za koszulkę. Wyrywa się, ale staję przed nim. W tej sytuacji mój wzrost bardzo pomaga, ponieważ zastawiam Zayn'a, a Harry jest zmuszony patrzeć tylko na mnie. - Już jest okej.
Kiwam ochoczo głową i patrzę jak Harry uspokaja oddech. Zauważam, jak jego rysy łagodnieją i muszę się minimalnie odsunąć, zanim wykorzystam to, że stoimy tak blisko. Harry spuszcza głowę i odsuwa się w tył.
- Chodź Cassie. - słyszę zza siebie Zayn'a, który łapie moją przyjaciółkę za dłoń, po czym odchodzą. Cassie ostatni raz na mnie patrzy, jest to sekunda, ale widzę w jej oczach strach, ból i jakby rozczarowanie.
- Jaki chuj. - warczy Harry, wyrywając mnie z moich zamglonych myśli.
- Czemu od razu tak zareagowałeś? - pytam z nutką złości. Przerwał wszystko, a moje marne nadzieje zniknęły wraz z jego pojawieniem się.
- Unikaj go. Najlepiej w ogóle z nim nie rozmawiaj. - mówi nadal zdenerwowany.
- Czemu? - jęczę. - Jest chłopakiem mojej przyjaciółki, więc jest to jakby niemożliwe. - mówię mu. Wiem, że kłamię, bo Cassie się do mnie nie odezwie, ale Harry nie o wszystkim musi wiedzieć.
- Przyjaciółki? Więc czemu z nią nie rozmawiałaś?
Patrzę w dół i biorę oddech.
- No właśnie. - kiwa głową.
- Chwilowe nieporozumienie. Wszystko się naprawi. - przekonuję bardziej siebie niż jego.
- Jasne. Nie chciała z tobą rozmawiać, nawet na ciebie nie patrzyła, ale wszystko się naprawi. - powtarza moje słowa z ironią.
- Nic nie wiesz. - burczę. Psuje całkowicie mój humor.
- Poza tym, stała jak nie powiem kto, krzycząc, żebyś mnie ogarnęła. - wzrusza ramionami i poprawia swoje włosy. - Nie zrobiła nic, by temu zapobiec. Przyjaciółka?
- Oh, zamknij się. - warczę i idę szybciej.
Nie wierzę, kiedy Harry ponownie wchodzi za mną do mojego domu. Dziwnie się czuję, kiedy nie z przymuszonej woli spędza ze mną czas. Nasze rozmowy zazwyczaj się nie kleją, ale głupio mi przyznać, że coś w środku mnie wariuje, kiedy tylko się koło mnie pojawi.
Wciąż zastanawiam się, jak udało mi się go uspokoić. Wystarczyło, bym ustała przed nim i powiedziała najgłupsze jest okej, i wtedy jego oddech zaczął się stabilizować.
- Gdzie Rebecc'a? - pytam nalewając w dwie szklanki soku. Próbuję zachować neutralny wyraz twarzy i udawać, że niczego nie wiem, a ułatwia mi to stanie do Harr'ego tyłem.
- Po co pytasz?
- Z ciekawości. - wzruszam ramionami i stawiam przed nim szklankę soku. Nie wiem czemu, ale chcę, żeby w tej chwili do kuchni weszła Emma i wybawiła mnie od rozmowy z nim.
- Pewnie coś robi. - rzuca.
- Naprawdę? - śmieję się. Jestem pozytywnie zaskoczona, kiedy na jego twarzy także zauważam uśmiech. Boże. Co się ze mną dzieje? Czuję ciepło na sercu, kiedy widzę jego kąciki ust uniesione ku górze.
- Może jest z dziewczynami na zakupach? Cholera, naprawdę nie wiem.
Myślę, że żenuje go fakt, iż nie wie co robi jego dziewczyna. W samym sobie może jest to dla niego normalne, ale kiedy pytam go o to ja, cóż... czuję, że jest skrępowany.
- Z dziewczynami? - pytam retorycznie.
- No, a co?
- Nic. - kręcę głową.
- No mów. - patrzy na mnie wyczekująco. Nie mam pojęcia czy skłamać, czy raczej powiedzieć mu co widziałam.
- Bo ja... um... - zaczynam. - Widziałam ją z jakimś mężczyzną w restauracji. - chowam pasmo włosów za ucho i patrzę jak ściąga brwi.
- I?
- Co i?
- No widziałaś ich, i co? - kręci głową. Naprawdę go to nie interesuje? Wydaje się nie przejąć tym, że Rebecc'a nie jest z nim szczera.
- Myślałam, że ważne jest dla ciebie to, by wiedzieć o tym. - tłumaczę. Czuję lekkie zażenowanie. Jestem pewna, że jeśli nie przestanie zachowywać się tak jak teraz, zawstydzę się na maksa.
- Śledzisz ją czy co?
- Nie! - zaprzeczam szybko. Widzę jak Harry rzuca krótkie spojrzenie w moją stronę, po czym dopija sok. - Nie mogę pojąć, że jesteś moim bratem. - wzdycham i patrzę w podłogę.
- Cóż... to nie moja wina, że twoja mama puszczała się z moim tatą. - mówi obojętnie. Słowa odbijają się echem w mojej głowie. Patrzę na niego zszokowana, nie wierząc, że właśnie to powiedział.
- Co?
- Tak właśnie jest. Miej pretensje to swojej mamy. Nie do mnie. - rzuca szybko i wstaje. Podążam wzrokiem za jego ruchami, kiedy prostuje się. Po chwili robię to samo.
- Harry, wyjdź. Jak zwykle wszystko psujesz! - krzyczę.
- Wyjdę, właśnie taki miałem zamiar. - mówi, a jego oczy patrzą prosto w moje. Przypominam sobie sytuację sprzed tygodnia, kiedy też czekałam, aż opuści ten dom. Kiedy tak się dzieje, zaczynam myśleć, co czuje, kiedy po naszej kłótni wychodzi trzaskając drzwiami.
______________________________
Wiem, wiem. Rozdziały pojawiają się raz na ruski rok, ale pracuję bardziej nad Secrecy :)
Piszcie komentarze, to zmobilizuje mnie do dalszego pisania :))
Zatrzymuję się przy jednej z restauracji. Moją uwagę przyciągają blond, długie włosy, które w tej chwili w uroczym geście są zawijane na palca. Mrugam kilka razu zanim stwierdzę, że jest to Rebecca. Lecz nie jest ona z Harry'm. Naprzeciwko niej siedzi mężczyzna, który nie wygląda zbyt przyjaźnie. Wiem, osądzam ludzi po wyglądzie, ale jego łysa głowa, wręcz napakowane ciało naprawdę nie kojarzy mi się z czymś dobrym. Wyglądają na zafascynowanych swoją rozmową, jakby nie wiedzieli co dzieje się wokół nich. Wzdycham tylko i zamierzam odejść, ale wtedy mężczyzna chwyta ją za dłonie i przybliża do swoich ust, całując. Rebecc'a uśmiecha się, dokładnie widzę jak zagryza wargę, a później chichocze. Muszę powiedzieć o tym Harr'emu. Wątpię, żeby wiedział co wyprawia jego dziewczyna.
Szybkim krokiem odchodzę z pola widzenia, by Rebecc'a nie zobaczyła mnie, a kiedy skręcam za róg, kolejna rzecz przyciąga moją uwagę. Śmiejąca się Cassie w ramionach Zayn'a. Nie zwlekając podchodzę w ich stronę; uśmiech Cassie blednie, ale Zayn nie odsuwa się od niej.
- Czego chcesz? - syczy w moją stronę.
- Cassie... - mówię zszokowana. Jestem wstrząśnięta jej reakcją. Jej zmrużone oczy patrzą ze wściekłością w moją stronę. - Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. - wzdycha i spuszcza wzrok, a potem odsuwa się od Zayn'a. Chłopak nadal trzyma dłoń na tyle jej pleców.
- Unikasz mnie. Nie przychodzisz na sesje. Cassie, co się dzieje? - nalegam. Kiedy mam ją już obok siebie, nie odpuszczę, chociażby najgorsze słowa miały wylecieć z jej ust w moją stronę.
- Co się dzieje? Pytasz się mnie co się dzieje? Ana, jedziesz na Fashion Week. Nie zamierzaliście mi o tym powiedzieć, prawda?
- Cassie, to nie tak...
- Myślicie, że nie dowiedziałabym się? - prycha. Jest zdenerwowana, a Zayn patrzy na mnie dziwnym wzrokiem.
- Jogimi chciał z tobą popracować. - mówię i mam nadzieję, że uspokoi się. Chcę załatwić tą sprawę, by nie mieć już wyrzutów sumienia.
- Popracować... - kiwa głową geście ironii. - On odrzucił mnie od samego początku. Sama doskonale wiesz, że miał w planach wziąć tylko ciebie.
- Czemu nie wierzysz w to, że miałabyś jeszcze szansę na pojechanie tam? - podnoszę lekko ton. Nie chcę krzyczeć, ale boję się, że nie wytrzymam. Zayn łapie ją za biodra i odsuwa lekko w tył.
- Ponieważ Jogim pracuje tylko nad tobą. Ja zawsze byłam na drugim miejscu i, cholera, nie powiesz mi, że jest inaczej! - krzyczy tupiąc nogą. Gdy się denerwuje, jest bardzo podobna do dziecka, ale mniejsza z tym.
- Myślę, że powinnyście zakończyć tą rozmowę. - wcina się Zayn. Jego wzrok przeszywający mnie od góry do dołu jest zimny. Wiem, że Cassie opowiadała mu o mnie wszystko co najgorsze.
- Nie wtrącaj się, Zayn. - rzucam, nie patrząc na niego. Utrzymuję wzrok na Cassie, niemo prosząc, by wysłuchała mnie do końca i nie kazała się usunąć.
- Też tak uważam. - mówi Cassie i spuszcza wzrok. Wiem, że decyzja Jogimi'ego bardzo ją dotknęła. Nie wiem co zrobiłabym na jej miejscu i doskonale ją rozumiem. Ale to, że nie chce rozwiązać nieporozumienia i unika nas za wszelką cenę nie jest w porządku.
- Cassie, proszę, nie. - błagam.
- Idź już. - mruczy Zayn i rusza w moją stronę. Cofam się, serce zaczyna mi bić mocniej, i nie wiem co on chce tym osiągnąć. Nie boję się, powtarzam sobie.
- Odsuń się od niej! - znajomy głos dobiega zza mnie, a sylwetka Zayn'a znika sprzede mnie, kiedy Harry go popycha. Zayn zatacza się do tyłu, ale łapie równowagę i staje przed Harry'm gotowy, by mu coś zrobić. Boże, oni nie mogą się teraz bić.
- Anastasia, powstrzymaj go! - krzyczy Cassie, kiedy Harr'ego ręce ponownie odpychają Zayn'a. Nie rozumiem zachowania ich obojga. Patrzą na siebie lodowatymi wzrokami i muszę coś zrobić, by nie doszło do większej katastrofy. - Ogarnij go!
Cassie jest przerażona i zapatrzona w Zayn'a, który próbuje bronić się przed Harry'm. On natomiast z ciężkimi oddechami wpatruje się w chłopaka Cassie i jestem pewna, że jeśli ich nie powstrzymam, Harry ponownie się na niego rzuci.
- Harry, już w porządku. - podchodzę do niego i łapię go za koszulkę. Wyrywa się, ale staję przed nim. W tej sytuacji mój wzrost bardzo pomaga, ponieważ zastawiam Zayn'a, a Harry jest zmuszony patrzeć tylko na mnie. - Już jest okej.
Kiwam ochoczo głową i patrzę jak Harry uspokaja oddech. Zauważam, jak jego rysy łagodnieją i muszę się minimalnie odsunąć, zanim wykorzystam to, że stoimy tak blisko. Harry spuszcza głowę i odsuwa się w tył.
- Chodź Cassie. - słyszę zza siebie Zayn'a, który łapie moją przyjaciółkę za dłoń, po czym odchodzą. Cassie ostatni raz na mnie patrzy, jest to sekunda, ale widzę w jej oczach strach, ból i jakby rozczarowanie.
- Jaki chuj. - warczy Harry, wyrywając mnie z moich zamglonych myśli.
- Czemu od razu tak zareagowałeś? - pytam z nutką złości. Przerwał wszystko, a moje marne nadzieje zniknęły wraz z jego pojawieniem się.
- Unikaj go. Najlepiej w ogóle z nim nie rozmawiaj. - mówi nadal zdenerwowany.
- Czemu? - jęczę. - Jest chłopakiem mojej przyjaciółki, więc jest to jakby niemożliwe. - mówię mu. Wiem, że kłamię, bo Cassie się do mnie nie odezwie, ale Harry nie o wszystkim musi wiedzieć.
- Przyjaciółki? Więc czemu z nią nie rozmawiałaś?
Patrzę w dół i biorę oddech.
- No właśnie. - kiwa głową.
- Chwilowe nieporozumienie. Wszystko się naprawi. - przekonuję bardziej siebie niż jego.
- Jasne. Nie chciała z tobą rozmawiać, nawet na ciebie nie patrzyła, ale wszystko się naprawi. - powtarza moje słowa z ironią.
- Nic nie wiesz. - burczę. Psuje całkowicie mój humor.
- Poza tym, stała jak nie powiem kto, krzycząc, żebyś mnie ogarnęła. - wzrusza ramionami i poprawia swoje włosy. - Nie zrobiła nic, by temu zapobiec. Przyjaciółka?
- Oh, zamknij się. - warczę i idę szybciej.
***
Nie wierzę, kiedy Harry ponownie wchodzi za mną do mojego domu. Dziwnie się czuję, kiedy nie z przymuszonej woli spędza ze mną czas. Nasze rozmowy zazwyczaj się nie kleją, ale głupio mi przyznać, że coś w środku mnie wariuje, kiedy tylko się koło mnie pojawi.
Wciąż zastanawiam się, jak udało mi się go uspokoić. Wystarczyło, bym ustała przed nim i powiedziała najgłupsze jest okej, i wtedy jego oddech zaczął się stabilizować.
- Gdzie Rebecc'a? - pytam nalewając w dwie szklanki soku. Próbuję zachować neutralny wyraz twarzy i udawać, że niczego nie wiem, a ułatwia mi to stanie do Harr'ego tyłem.
- Po co pytasz?
- Z ciekawości. - wzruszam ramionami i stawiam przed nim szklankę soku. Nie wiem czemu, ale chcę, żeby w tej chwili do kuchni weszła Emma i wybawiła mnie od rozmowy z nim.
- Pewnie coś robi. - rzuca.
- Naprawdę? - śmieję się. Jestem pozytywnie zaskoczona, kiedy na jego twarzy także zauważam uśmiech. Boże. Co się ze mną dzieje? Czuję ciepło na sercu, kiedy widzę jego kąciki ust uniesione ku górze.
- Może jest z dziewczynami na zakupach? Cholera, naprawdę nie wiem.
Myślę, że żenuje go fakt, iż nie wie co robi jego dziewczyna. W samym sobie może jest to dla niego normalne, ale kiedy pytam go o to ja, cóż... czuję, że jest skrępowany.
- Z dziewczynami? - pytam retorycznie.
- No, a co?
- Nic. - kręcę głową.
- No mów. - patrzy na mnie wyczekująco. Nie mam pojęcia czy skłamać, czy raczej powiedzieć mu co widziałam.
- Bo ja... um... - zaczynam. - Widziałam ją z jakimś mężczyzną w restauracji. - chowam pasmo włosów za ucho i patrzę jak ściąga brwi.
- I?
- Co i?
- No widziałaś ich, i co? - kręci głową. Naprawdę go to nie interesuje? Wydaje się nie przejąć tym, że Rebecc'a nie jest z nim szczera.
- Myślałam, że ważne jest dla ciebie to, by wiedzieć o tym. - tłumaczę. Czuję lekkie zażenowanie. Jestem pewna, że jeśli nie przestanie zachowywać się tak jak teraz, zawstydzę się na maksa.
- Śledzisz ją czy co?
- Nie! - zaprzeczam szybko. Widzę jak Harry rzuca krótkie spojrzenie w moją stronę, po czym dopija sok. - Nie mogę pojąć, że jesteś moim bratem. - wzdycham i patrzę w podłogę.
- Cóż... to nie moja wina, że twoja mama puszczała się z moim tatą. - mówi obojętnie. Słowa odbijają się echem w mojej głowie. Patrzę na niego zszokowana, nie wierząc, że właśnie to powiedział.
- Co?
- Tak właśnie jest. Miej pretensje to swojej mamy. Nie do mnie. - rzuca szybko i wstaje. Podążam wzrokiem za jego ruchami, kiedy prostuje się. Po chwili robię to samo.
- Harry, wyjdź. Jak zwykle wszystko psujesz! - krzyczę.
- Wyjdę, właśnie taki miałem zamiar. - mówi, a jego oczy patrzą prosto w moje. Przypominam sobie sytuację sprzed tygodnia, kiedy też czekałam, aż opuści ten dom. Kiedy tak się dzieje, zaczynam myśleć, co czuje, kiedy po naszej kłótni wychodzi trzaskając drzwiami.
______________________________
Wiem, wiem. Rozdziały pojawiają się raz na ruski rok, ale pracuję bardziej nad Secrecy :)
Piszcie komentarze, to zmobilizuje mnie do dalszego pisania :))
*Jeśli przeczytałaś zostaw po sobie komentarz*
Oo jak super ze dodalas :D czekam na kolejny i nie moge sie juz doczekac :3 pozdrawiam i zycze weny.
OdpowiedzUsuńPS. Jezeli tego bloga czyta autorka bologa Forever Young to prosilabym zebys zrobila cos zeby mozna bylo pisac komentarze jako anonimowe.
Mogę ją poprosić :))
UsuńAutorka zmieniła ustawienia. :)
UsuńDziękuje :)
UsuńUwielbiam Cie i chce więcej !!!!!! ❤️❤️
OdpowiedzUsuńWspaniały! Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytac to co piszesz. Masz naprawde wielki talent bardzo doceniam to ze nie poddajesz sie mimo braku czasu albo braku weny. Wiem jak to jest bo sama pisze ale tylko dla siebie, chociaz kto wie.. moze kiedys ale pomijajac to chcialam ci podziekowac to co dla nas robisz i starasz sie szybko dodawac rozdzialy. Nie wiem dlaczego jest tak malo komentarzy no ale coz.. ja doceniam to co robisz i napisanie krotkiego komentarza mi nie przeszkadza a wiem ze to motywuje do dalszego pisania. Tak wiec, ci ktorzy czytaja twoj blog a go nie komentuja powinni sie wstydzic ze nie doceniaja tego co robisz, gdyby doceniali napisaliby chodz jedno slowo "Dziekuje". Taka mala rzecz a potrafi wiele dlatego mam nadzieje ze czytelnicy poswieca minutke na napisanie tego krotkiego slowa.
OdpowiedzUsuńJeju, czytałam z uśmiechem na twarzy. Dziękuje za tak miluśkie słowa. :* wiesz co? Tak naprawdę oswoiłam się z tym faktem, że ludzie nie chcą komentować. Szczerze? Coraz mniej mi to przeszkadza. :)
UsuńJeśli chodzi o Twoje dzieła - ZACZNIJ COŚ! Z wielka chęcią przeczytam Twoje pomysły i na pewno znajdą się tacy, którzy także docenią to co robisz. Przetrwałam Try, przetrwam i Secrecy i Range!
Kocham. <3