wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 24.

Ostatni raz rozglądam się wokół siebie i upewniam, że wszystko co najpotrzebniejsze znajduje się w mojej torbie, którą zabieram na Fashion Week. Odbywa się on tu, w Londynie, ale nie będę miała czasu ani zapewne ochoty na powrót do mieszkania by zabrać cokolwiek. 
Jogimi czeka już na mnie, kiedy podchodzę do jego samochodu i wciskam torbę na tylne siedzenie. Postanowiłam nie wspominać mu o tym, że rozmawiałam z Cassie. Stwierdziłam, że sam mógłby zapytać, gdyby go to naprawdę interesowało. Po FW postaram się zająć tym całym nieporozumieniem. 
- Cześć. - wita się i auto rusza. Próbuję nie myśleć o tym, że to już jutro będę na moim pierwszym wybiegu w historii. - Zdenerwowana? 
- Troszkę. - uśmiecham się. 
- Powinnaś być. - szczerzy się. - Po wczorajszej sesji nie wiem czy nie połamiesz sobie nóg na wybiegu. 
- Przestań. Nie było tak źle. Gdyby nie twoje głupie żarty nie śmiałabym się. - przypominam mu, a on kiwa z dezaprobatą. 
- Ufam ci. Wierzę, że sobie poradzisz. - mówi poważnym głosem. - Między innymi dlatego cię wziąłem. 
Kiwam tylko głową, niepewna co powiedzieć. Na szczęście dzwoni mój telefon.
Mama.
- Cześć skarbie. - czuję jak się uśmiecha. - Nie przyszłaś wczoraj. Emma się zawiodła. 
Zupełnie o tym zapomniałam. Wróciłam do mieszkania, a wtedy przyszedł SMS od Harry'ego, który tak wytrącił mnie z regularnego życia, że wypadły mi z głowy rzeczy, które powinnam zrobić, jak na przykład zobaczyć się z moją rodziną przed FW.
SMS od Harry'ego był czymś nowym, zupełnie nieoczekiwanym i jakby spontanicznym. Po jego krótkich wiadomościach, kiedy ja próbowałam zagłębić się w naszą 'tekstową' konwersację w najbardziej możliwy sposób mogłam stwierdzić, że obawiał się mojej reakcji na jego pierwszy krok. Z czasem zaczęłam uśmiechać się do telefonu, kiedy z biegiem czasu rozkręcał się bardziej. Zaczęłam wierzyć, że możemy tak zawsze, że może nam iść gładko. 
- Cholera, przepraszam. - pocieram czoło i ściszam głośność rozmowy do minimum, chociaż widzę, że Jogimi w pełni skupia się na drodze przed nami. - Uciekło mi z głowy. Musiałam się przygotować. - w połowie kłamię. Byłam tak zajęta pisaniem z Harry'm, że zapomniałam o własnej siostrze i mamie.    
- W porządku. 
Kiwam głową chwilę potem uświadamiając sobie, że nie może tego zobaczyć.
- Okej.
Zapada chwilowa cisza i kiedy zamierzam sprawdzić czy jesteśmy nadal połączone, mama się odzywa:
- Jedziesz już? Dziś od samego rana rozmyślałam o tym wszystkim. Jestem taka szczęśliwa, że wyjeżdżasz na Fashion Week, ale też troszeczkę poddenerwowana. Wiesz, że nie chcę byś się oddalała. - mówi. Słyszę wyraźne przygnębienie i nie mam pojęcia co takiego powiedzieć, by w końcu przekonała się, że zostaję tu, na miejscu.
- Mamo, rozmawiałyśmy już o tym. To mój pierwszy wybieg, nikt mnie nie zna, nikt mnie nie rozpoznaje w modelingu.
- Narazie. - podkreśla. - To jest kwestia czasu, sam Jogimi tak powiedział.
Mam ochotę udusić go za to, że wygaduje mojej mamie takie rzeczy. Podpisałam kontrakt z Jogim już jakieś cztery miesiące temu, ale nigdy nie oczekiwałam zbyt wiele. Mam predyspozycje do bycia modelką, ale zawsze zdawałam sobie sprawę, że muszę wiele się nauczyć, a Jogim z pewnością mnie przygotował. Nie oczekuję jednak od razu wyjazdu do wielkiego miasta.
- Jogimi mówi wiele głupich rzeczy. - śmieję się i zerkam na chłopaka w momencie, w którym robi to samo.
Kiedy mama zmienia temat i zaczyna opowiadać o jej dzisiejszym dniu i o tym, gdy Emma ponownie zaczęła rysować 'naszą rodzinę', rysując Harry'ego mniejszego ode mnie jestem wdzięczna, że zmieniła temat i nie jest tak niezręcznie jak było jeszcze chwilę temu. Czuję, że wspiera mnie i będzie to robić zawsze, chociaż od dawna powtarzała mi, że to nie jest coś, co chciałaby żebym robiła w przyszłości.
- Harry o ciebie pytał. - nagle oznajmia.
- Był... był u ciebie w domu?
- Nie mów 'twój dom', bo czuję się jakbyś nie miała tam wstępu.
- Przepraszam. Mimo wszystko - był tam?
Dlaczego miałby przychodzić w odwiedziny do mojej mamy i pytać o mnie? Czuję dziwne ciepło w klatce piersiowej i nie mogę się go pozbyć.
- Tak. - podekscytowanie w jej głosie jest oczywiste. - Ten widok był co najmniej dziwny. W ciągu tego miesiąca jeszcze nie zauważyłam u niego takiego zmieszania czy coś... Wciąż go poznaję. - wzdycha i potrafię wyobrazić sobie jej uśmiech.
- Co takiego mówił? - nie potrafię o to nie zapytać.
- Um... pytał mnie o dokładny adres, ale sama nie wiedziałam. - adres? Czemu nie zapytał mnie o niego wczoraj, podczas naszego SMS-owania? Czy Harry zamierza przyjechać? Na samą myśl serce bije mi szybciej. A nie powinno. - Pytał o ogólny twój wzgląd na Fashion Week'u. Powiedział też, że nie chciałby, abym ci mówiła o jego wizycie, ale uznałam, że powinnaś wiedzieć.
- Dziękuję.
Zagryzam wargi, by nie zacząć się uśmiechać.

***

Hotel jest ogromny i czuję się co najmniej dziwnie, kiedy każdy kogo mijam mierzy mnie wzrokiem i kiwa głową. Jogimi powiedział, że wszyscy tutaj wiedzą, iż przyjechałam na Fashion Week i jeśli tylko się rozejrzę, nie będę jedyną modelką. Mam nadzieję, ponieważ chciałabym kogoś tutaj poznać.
Jeszcze raz odwracam się do Jogimi'ego, który wychodzi z hotelu po uprzednim zakwaterowaniu mnie. Spotkanie dla menadżerów na które poszedł Jogim rozpocznie się lada chwila i nie mam pojęcia kiedy się zakończy. Przez ten czas będę musiała sobie radzić sama.
Ciągnę za sobą walizkę po czym wchodzę do windy, która jest pusta. Jadę na czwarte piętro i obracam w dłoni kluczyk z numerem 27 i czekam.
Podekscytowanie mnie nie opuszcza. Drżą mi ręce, ale to tylko minimalne nerwy w porównaniu z moją ekscytacją. Staram się nie myśleć o Harry'm w sposób jaki myślę. O tym, że jest na drugim końcu Londynu i przyłapuję się na tym, iż chciałabym, aby był tu ze mną. Winda rozsuwa się i rozprasza tym samym moje niedorzeczne myśli. Mógłby być tu ze mną jako brat, prawda? Nikt więcej, tylko brat.
Znajduję drzwi do mojego tymczasowego pokoju i planuję je otworzyć, ale moją uwagę przyciąga wysoka, szczupła blondynka, która siłuje się ze swoim zamkiem.
- Niech to szlag. - syczy i tupie nogą.
- Stało się coś? - pytam. Może nie powinnam się wtrącać, ale myślę, że już za późno.
- Oh. - zauważa mnie i odsuwa swoje włosy z twarzy. - Chyba kluczyk nie pasuje do moich drzwi. Jakim cudem ci recepcjoniści jeszcze tu pracują?! - niemal krzyczy. Uśmiecham się na jej złość.
W przeciągu kilku minut obsługa hotelowa zostaje powiadomiona o swoim błędzie i nim zdiagnozują problem, postanawiam zaproponować jej wejście do pokoju.
- Dziękuję. Nie wiem gdzie mogłabym się podziać. - wzdycha z widoczną ulgą. - Och, przepraszam. Powinnam się przedstawić. Astra.
Jej chuda dłoń zostaje wyciągnięta w moją stronę. Lekko ją ściskam i mówię jej moje imię, lecz moją uwagę przyciągają jej siniaki na rękach.
- Patrzysz na to? - lekko się uśmiecha. Duże, wyłupiaste oczy w kolorze głębokiego błękitu ze spokojem wpatrują się w jej dłonie. Ma wyraźnie zarysowane kości policzkowe, a jej blond włosy są proste i długie.
Nim zdążam cokolwiek powiedzieć, zaczyna opowiadać:
- Chłopak mnie bije. - rzuca bez ogródek. - Kocham go jak cholera i nie wiadomo ile razy zarzekam się, że to ostatni raz, zawsze do niego wracam, wiesz? To głupie. Każdy mi powtarza, że jestem żałosna, ale nie potrafię z nim skończyć. Jest despotą.
Despota.
Despota.
Moja mama wielokrotnie nazywała mojego tatę despotą.
Nie potrafię niczego powiedzieć; ponownie spoglądam w dół, na jej posiniaczone ręce.
- Przez te siniaki o mało co nie wyrzucili mnie z Fashion Week'u.
- Jesteś na Fashion Week'u? Jako modelka? - pytam zdziwiona. Nie powinnam być. Jest śliczna i dziwnym cudem jest w tym samym hotelu co ja, będąc o niecały centymetr ode mnie niższa.
- Tak. Zgaduję, że ty też. - uśmiecha się.
Już ją lubię. Nie potrafię skomentować zachowania jej chłopaka. Nie wiem czy potrafiłabym być z kimś, kto wielokrotnie się nade mną znęcał.
- Wiem co sobie myślisz - 'nienormalna jakaś'. Ja sama nie potrafię siebie zrozumieć. - unosi jeden kącik ust w górę, w bardzo uroczym uśmiechu. Mieć taką dziewczynę to skarb, nie wiem co jej chłopak sobie myśli unosząc na nią dłoń.
- Wcale nie. Nie uważam tak. - bronię się.
- Okej. - przytakuje.
- Przyda się dobry makijażysta. - postanawiam zażartować.
- Oh tak. - śmieje się. - Nie mają wyjścia. Muszą coś z tym zrobić.
Astra opowiada mi o tym, że FW to fajna sprawa. Współpraca z tyloma ludźmi, którzy są za kulisami przybliża do modelingu bardziej niż cokolwiek. Śmieję się, kiedy opowiada o 'nic nie znaczących sukach', które próbują skupić na sobie uwagę wszystkich. 'Martwią się tylko o swój tyłek i potrafiłyby zedrzeć na tobie strój tylko po to, by być najlepszymi'.
Jej pozytywny nastrój jest zadziwiający, pomimo tego jak wiele razy oberwała od swojego chłopaka. Jest silna, mogę zauważyć to nawet przez sposób, w jaki mówi o swoim chłopaku. Dziwny spokój towarzyszy jej głosowi i to nieco mnie martwi. Mówiła prawdę - zakochała się do szału.
- Właśnie otrzymałam wiadomość, że mogę zejść do recepcji. Zobaczymy się później. - owija swoje ramiona wokół mnie i wchodzi.
Opadam na łóżko i macham nogami w powietrzu zapewne wyglądając idiotycznie, ale nie potrafię przyjąć do siebie faktu, że jestem na Fashion Week'u. Moim pierwszym wybiegu, mojej pierwszej poważnej sesji. Mój stan euforii przerywa dzwoniący telefon i zagryzam wargę, kiedy widzę jego imię na ekranie.
- Halo? - odbieram.
Uspokój się, to tylko Harry.
- Um... sorry. Zadzwoniłem przez przypadek.
Czuję lekkie rozczarowanie, kiedy wypowiada te słowa, ale mimo wszystko nie przerywa połączenia.
- Okej. - wzdycham. Jest cisza, patrzę na ekran myśląc, że rozłączył się, jednak wciąż jest na linii. - Harry?
- Um... jak na Fashion Week'u?
Siadam na łóżku i dopiero teraz dostrzegam jak ogromny jest ten pokój. Duże okno daje mi widok na zachód słońca Londynu i muszę przyznać, że wygląda do pięknie.
- Ana?
Nie, ja wcale nie ekscytuję się tym, jak wymówił zdrobnienie mojego imienia.
- Jestem w hotelu, jutro ogromny dzień. - wzdycham.
- Połamania nóg.
Śmieję się wiedząc, że on powstrzymuje się od tego samego.
- Dzięki. - odpowiadam sarkastycznie. Chcę go tutaj, tak bardzo chcę, żeby był tutaj ze mną i wiem jak nienormalne to jest.
- Poważnie. Pewnie miałaś problem z chodzeniem, gdy byłaś mała? Nie bez powodu nazwali ci 'Tyczka', prawda? - śmieje się.
Przypominam sobie, kiedy zwinął moje zdjęcie ze stolika i wtedy zobaczył to przezwisko. Chcę zwrócić mu uwagę, że mi dokucza, a w pewien sposób lubię gdy to robi. Jest złośliwy, ale w ten mniej nieprzyjemny sposób.
- Tak, Harry, dlatego.
- Przydałoby ci się też trochę kalorii. Wyglądasz jak wieszak. - mogę wyczuć jak bardzo jest rozbawiony. Co z tego, że mówi mi rzeczy, które nie powinny mi się podobać, ale czuję, że nie przeszkadza mi to, dopóki jest w dobrym nastroju.
- Nie musisz, Harry, naprawdę nie musisz mi prawić komplementów.
Nie wiem ile czasu mija od rozpoczęcia naszej rozmowy, ale wracam do rzeczywistości, kiedy boy hotelowy informuje o zbliżającej się kolacji. Dziękuję mu zasłaniając głośnik, choć wiem, że i tak na niewiele się to zda, gdyż wydaje się, że Harry słyszy wszystko.
- Jest z tobą ten twój przyjaciel, z którym się przytulasz, a nie jesteście razem? - pyta zgryźliwie.
- Mówiłam ci już, że...
- Okej, żartowałem. - chichocze.
- Odpowiadając na twoje pytanie: chwilowo go nie ma.
- Jak to chwilowo? - pyta. Jest ciekawski bardziej niż przypuszczałam. 
- Jest na spotkaniu menadżerów. - odpowiadam i staję na środku pokoju rozglądając się wokół tak naprawdę bez najmniejszego celu.
- Zostawił cię samą?
- Nie potrzebuję niańki. - prycham.
- Jesteś na Fashion Week'u. Wiesz jakie gówna mogą cię spotkać?
Wzdycham na jego drastyczną zmianę humoru. Co się stało z Harry'm jeszcze sprzed kilku minut?
- Harry, jestem w hotelu, Fashion Week zaczyna się jutro. - wywracam oczami.
- Dobra, cholera. Nieważne.
Nim zdążam przyswoić jego zachowanie, rozłącza się mówiąc, że musi iść. Nie wiem co się z nim stało i wydawało się być to co najmniej dziwne. Po kilku kolejnych westchnieniach postanawiam nie dzwonić do niego ponownie. Nie zniosłabym tego, gdyby powiedział mi coś niemiłego po jego tak rzadkim, zabawnym humorze.
Wychodzę z pokoju i po uprzednim zamknięciu drzwi chowam kluczyk do kieszeni i wybieram schody zamiast windy by dostać się na dół. Podziwiam ciemne panele, które jak najbardziej pasują do tego wystroju. Przemierzam ostatnie schody w dół i chcę skręcić tam, gdzie dostrzegam jadalnię, ale słyszę jakby zduszony szloch. Wstrzymuję oddech i nasłuchuję uważniej, chcąc dowiedzieć się, czy jest to tylko złudzenie, czy jednak naprawdę coś słyszę.
- Proszę, nie. - udaje mi się usłyszeć. Dziewczęcy głos, niemalże pisk przecina ciszę panującą w korytarzu i pod wpływem chwili biegnę przez niego by dostać się na jego drugi koniec. Staję znieruchomiała. W ciemnym kącie widzę mężczyznę, który trzyma dłoń na szyi dziewczyny. Blondynka, wysoka, z siniakami na rękach.
- Astra! - krzyczę, a uwaga ich obu skupia się na mojej osobie.




*Jeśli przeczytałaś zostaw po sobie komentarz*

4 komentarze: