Staję z Harry'm przed drzwiami mojego domu. Chłopak ukrywa dłonie w kieszeniach i kołysze się na stopach.
- Wchodzisz? - zwracam się do niego i otwieram drzwi. Wzrusza ramionami, ale kroczy za mną co pozytywnie mnie zaskakuje.
Powinnam być tak samo wredna dla niego, kiedy on taki jest dla mnie. Ale nie potrafię się przełamać i tego zrobić, mimo tego, że jego uwaga na temat mojej wagi wciąż krąży w moich myślach.
Nie dostrzegam obecności Emmy i mamy, więc podejrzewam, że nie ma ich w domu. Harry rozgląda się dookoła, nim z uprzednim zastanowieniem zdejmuje buty. Przez chwilę zauważam jego zmieszanie, ale szybko znika mi z oczu kierując się do salonu. Widzę, że szybko poczuł się jak w domu.
W chwili, gdy wchodzę do salonu widzę śmiejącego się Harr'ego, który patrzy na moje zdjęcie. No pięknie, a miał go nigdy nie zobaczyć.
- Boże... czemu tyczka? - mruczy i czyta wszystko co jest napisane na tyle zdjęcia.
Kiedy uczęszczałam do gimnazjum, z moimi czterema przyjaciółkami byłyśmy nierozłączne. Ksywka 'tyczka' nie wychodziła ze środowiska naszej czwórki. Nazywały mnie tak, ponieważ byłam najwyższa i potykałam się o swoje nogi. Teraz nie mam z nimi najmniejszego kontaktu.
- Długa historia. - zamierzam wyrwać mu zdjęcie, lecz wstaje i unosi je nad swoją głową. - Nie będę się z tobą w to bawić. - prycham i osuwam się na ziemię.
- Dlaczego nie? - pokazuje białe zęby w szerokim uśmiechu. Nie wierzę, że to mi się podoba. - W takim razie go nie dostaniesz. - przenoszę na niego wzrok i w momencie, kiedy chowa zdjęcie do kieszeni, zrywam się na nogi gotowa by nie odebrać.
- Oddaj je. - mówię szybko i staję przed nim. Nie dziwię się, kiedy jest niewzruszony i wpatruje się we mnie bez chwili przerwy. - Jesteś gorszy niż dziecko. - próbuję go sprowokować, lecz nie wiem co takiego powiedzieć, by na niego to zadziałało.
- To ty jesteś dzieciakiem. - wskazuje na mnie ręką. - Chciałabyś, żebym teraz oddał ci te zdjęcie, bez jakiejkolwiek zabawy. Nic, tylko usiadłabyś w tej chwili na tej kanapie i rozmawiała ze mną na wszystkie tematy, o których mogą rozmawiać przyjaciele. To tak nie działa. - unosi brwi ku górze i totalnie mnie tym zaskakuje. - Nie jesteś rozrywkowa. Nawet nie przyszłaś na imprezę, na którą cię zaprosiłem. Osobiście.
- Nie rozmawiamy teraz o tym. - mówię mu.
- Owszem, rozmawiamy.
- Dlaczego miałabym tam przyjść? - krew zaczyna we mnie wrzeć, ale powstrzymuję się przed zaciśnięciem dłoni w pięści.
- Bo cię zaprosiłem? - unosi brwi. - Poza tym, chciałem żebyś poznała prawdziwe znaczenie słów 'bawić się'.
- Dla ciebie zabawa opiera się tylko na imprezie, na której zapewne nie tańczysz, lecz robisz wiele innych, głupich rzeczy.
- Za to ty, usiadłabyś i nie robiła nic. Tak jak na imprezie w klubie jakiś ponad tydzień temu.
- Więc po co zaproponowałeś mi przyjście? - prycham i opadam ponownie na podłogę. Nie odpowiada nic, lecz wyjmuje zdjęcie i jestem gotowa na to, że opuści to pomieszczenie, a potem dom, lecz tego nie robi. Zupełnie zszokowana patrzę, jak usadawia się obok mnie, zachowując jednak ten odstęp jednego metra. Dziwnym wzrokiem ogląda zdjęcie i mogę przyrzec, że zauważam cień uśmiechu na jego twarzy. Wykorzystuję moment jego nieuwagi i odbieram od niego zdjęcie odkładając na stolik.
Cholera. Panuje głucha cisza i zupełnie nie wiem jak ją przerwać. Harry nic nie mówi, tylko patrzy przed siebie jakby walczył z głupimi myślami. Chciałabym go zapytać o tak wiele różnych rzeczy, lecz nie wiem od czego zacząć. Nie czuję się na tyle swobodnie obok niego, by zaczynać tematy na które 'rozmawiają tylko przyjaciele', więc jest to bardziej utrudnione.
- Mój ojciec mówił, że szukasz mieszkania?
Co? Czemu miałby o to pytać? Harry naprawdę to powiedział?
- Czemu pytasz?
- Tak po prostu. Nie żeby mnie to specjalnie interesowało. - wracamy do być wrednym dla Anastasii.
Nienawidzę tego uczucia we mnie, w środku, gdy z miłej rozmowy, zabawnych sprzeczek, Harry wchodzi na dawny styl rozmowy. Czuję ogromne i głupie zawiedzenie, które z niewiadomo jakiego powodu we mnie się buduje.
- Oh. - wzdycham. - Tak, poszukuję.
- Wyskoczy ci z propozycją oddania kasy za kupienie go.
- Co? Kto?
- No mój tata. - mówi zrezygnowany. - Kupił ci samochód, więc czemu nie miałby mieszkania? On taki jest. Mówiłem ci, że szasta kasą na prawo i lewo. Gdzie się da. - opiera łokcie na kolach, bawiąc się swoimi pierścionkami i powstrzymuję się przed zbliżeniem do niego. Jego włosy są dziwnie długie i głupio mi to przyznać, ale dłuższe od moich. Podobają mi się i przyłapuję się na tym, jak bardzo chciałabym ich dotknąć i zatopić w nich palce. Oh.
- Um... - te myśli rozproszyły mnie za bardzo i sprawiły, że zapomniałam o tym, co miałam mu powiedzieć. - Przekaż mu, że nie potrzebuję jego pieniędzy. - uśmiecham się lekko. Próbuję oddychać wolniej i zbagatelizować szybsze bicie serca.
Patrzy na mnie po czym prawie niewidzialnie kiwa głową. Spodziewam się głupiego komentarza, którym na celu miałby mnie zawstydzić, ale niczego takiego nie słyszę.
- Emmy nie ma? - pyta. Szerzej otwieram oczy i patrzę na niego nieco zszokowana. Nie spodziewałam się, że o nią zapyta. Patrzy na mnie oczekując odpowiedzi, więc kręcę głową.
W momencie, w którym do Harr'ego dzwoni telefon, uświadamiam sobie, że pewnie za chwilę wyjdzie. Bo czemu miałby odwołać wszystkie swoje plany i zostać ze mną? Czuję się głupio i karcę za te myśli i bezsensowne nadzieje.
- Poczekaj na mnie. - odchodzi jeszcze dalej ode mnie zapewne zauważając, że nasłuchuję. - Boże, no przed domem, skoro mojego taty nie ma. - pociera czoło palcami. Próbuję bardziej nasłuchiwać i dowiedzieć się, co mówi osoba po drugiej stronie. Domyślam się i dostaję potwierdzenie, że jest to jego 'dziewczyna'.
- Rebecca. - wzdycha. - Tak, u niej.
Że u mnie?
- Zaraz będę. - rozłącza się i wchodząc do salonu w którym jestem, nie odrywa wzroku od telefonu.
- Muszę iść. - mówi i chowa telefon w kieszeni. Cicho wzdycham.
- Wiem. - spogląda na mnie dziwnie; jego oczy nie wyrażają żadnych emocji, a usta zaciskają się w cienką linię. Jest bardzo...
Nie.
- No to... Cześć? - kiedy na niego zerkam kołysze się na piętach.
- Hej. - odpowiadam. Zanim zdążam zapytać, czy go odwieźć znika za drzwiami. Wzdycham zrezygnowana, a głowa opada mi na kanapę. Zamykam oczy i widzę Harr'ego, który wpatruje się we mnie.
***
Cały tydzień minął mi na sesjach, na które - oczywiście - musiałam jechać przez cały Londyn. W ciągu tych pięciu dni tylko raz widziałam Harr'ego i to jeszcze przez kilka sekund, kiedy przyjechał po coś do mojej mamy.
Już od kilku godzin wertuję różne strony internetowe z propozycjami na mieszkania w Londynie. Jeszcze nie znalazłam niczego, co znajdowałoby się w zasięgu BigBrity i było w miarę w dobrej cenie. Nie mogę pozwolić sobie na niewiadomo jaki wydatek, bo muszę z czegoś żyć.
***
- Boże! - krzyczę i zbiegam na dół z laptopem w ręku, który trzymam kurczowo, by mi nie spadł. Kolejnego wydatku bym nie zniosła. - Mamo, w końcu znalazłam!
Wbiegam do kuchni, gdzie mama wyciera ręce w papierowy ręcznik i schyla się, aby zobaczyć ofertę, którą jej pokazuję.
- Dzwoń i umawiaj się na jutro. Nie tylko ty mogłaś zainteresować się tak dobrą ofertą. - kiwam głową i chwytam telefon.
Prowadzę rozmowę obok mojej mamy, która co chwili szepcze mi co mam mówić. Umawiam się z nim na jutro po południu. Od człowieka bije radość, że w końcu pozbędzie się zbędnego mieszkania i zarobi trochę pieniędzy.
- W końcu będziecie mieć spokój. - odkładam telefon i zapytam laptopa. Mama śmieje się i kiwa mi głową.
- Jogimi się ucieszy. - piszczę. Jestem więcej niż podekscytowana. Wreszcie zacznę funkcjonować samowolnie i nie będę tracić tyle czasu na dojeżdżanie na sesje.
- Ana. - zaczyna mama. - Jeśli cokolwiek będzie się działo, lub będziesz potrzebować pieniędzy, zawsze do mnie dzwoń. - kuca przede mną, jak to zawsze robi i bierze moje dłonie w swoje.
- Mamo, ja tu będę wracać. - uśmiecham się.
- Wiem.
- Chciałabym zobaczyć się moim prawdziwym ojcem. - podkreślam. Widzę jak zaciska swoje oczy, a temat dla niej jest wyjątkowo ciężki, ale nie pozostawię tego w spokoju.
- Anastasio. - jej szczęka zaciska się i wstaje po czym z impetem wrzuca papierowy ręcznik do kosza. - Nie będziemy rozmawiać na ten temat. - syczy. Kładzie dłonie na biodrach. - Twój ojciec był despotą! Nie pamiętasz, gdy bałaś się po tym, jak cię uderzył?
- Mamo, to było dawno.
"Mała dziewczynka, która jest przerażona samym faktem, że jej tatuś, ten kochany, jest pijany. Przewrócił już lampę, której żarówka przeturlała się do jej małych stópek. Nie podniosła jej. Patrzyła załzawionymi oczami na ten przedmiot. Przeniosła wzrok na ojca. Jego oczy były zimne i zaszklone. Chciała uciec, ale lodowaty wzrok taty przygwoździł ją do ziemi. Ruszył w jej stronę, ale nawet to nie sprawiło, że się ruszyła.
- Co tu robisz?! - wrzasnął. Zamknęła oczy. Nie widziała go. Czuła się pewniej.
- J..ja... ja się martwiłam, tato. - powiedziała ciszej. Otworzyła oczy i zobaczyła jak kucnął przed nią chwiejąc się w tył. Chciała, aby ją przytulił, lecz on tylko patrzył na nią dziwnie.
- Masz mamę. Niech ona cię przytula. - wstał odchodząc od niej. Jej pierwszym ruchem było złapanie luźnej koszuli taty. To zadziałało jak płachta na rozwścieczonego byka. Odwrócił się, a jego duża dłoń zetknęła się z twarzą małej, przerażonej dziewczynki.
- Nastka! - usłyszała krzyk mamy, zanim upadła na podłogę."
- Nie mogę uwierzyć, że po tym wszystkim chcesz go jeszcze widzieć. - spojrzałam na moją mamę. Jej oczy była pełne łez.
- Mamo, nie widziałam go od tamtego czasu. Zmienił się.
Tęskniłam za nim. Nie czułam do niego złości za to, że mnie uderzył. Chciałam, żeby przytulił mnie, a ja wyszeptałabym mu, że nic się nie stało, że ja się nie gniewam i nadal go kocham. Jednak mama nigdy nie chciała go widzieć.
- Skąd możesz to wiedzieć? Nie pozwolę na to, żeby skrzywdził moje dziecko ponownie!
Pamiętam, że z taty ust, często wylatywały słowa: znów jej nie ma, jak zwykle gdzieś poszła. Mama pracowała do późna, ale nigdy nie pojawiała się z pracy na czas. Zawsze była to godzina, lub dwie po czasie.
- Mamo... - zaczynam, a oddech przyspiesza mi mimowolnie. - Mamo, czyli ty... zdradziłaś ojca?!
Nigdy nie myślałam o tym dużo. Przekonywałam tatę, że mama ma dużo pracy, i że na pewno wróci. Wierzył mi... Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Nastka...
- Nie wierzę. - kręcę głową. W momencie, kiedy chce uchwycić moją rękę zabieram ją i cofam się do tyłu. - To świństwo! Jak mogłaś to zrobić! Boże, ty... Ty naprawdę to zrobiłaś!
- Anastasia! - krzyczy. - Wysłuchaj mnie. Nigdy nie zdradziłabym twojego ojca. To nie tak.
- To nie tak? Wmawiasz mi, że Eric to mój ojciec, a kiedy uświadamiam sobie, że sypiałaś z innym, ty mówisz mi, że to nie tak? Jesteś śmieszna...
- Nie mów tak do mnie! Jak możesz?!
Czuję, że już nie chcę jej słuchać. Wychodzę z kuchni i wpadam na Emmę, która płacze tak samo jak moja mama. Ona... ona to wszystko słyszała? Wchodzi do kuchni wtulając się w moją mamę. Opuszczam je i zamykam się w pokoju rzucając na łóżko. Wszystko było rewelacyjnie, do momentu kiedy Eric i Harry nie pojawili się w naszym życiu. Mam ochotę wykrzyczeć im to prosto w twarz.
*Jeśli przeczytałaś zostaw po sobie komentarz*
Ekstra :D nawet nie wiesz jak sie ciesze xd. Teraz tylko czekac na rozdzaial na Secrecy.
OdpowiedzUsuńNareszcie ❤❤❤
OdpowiedzUsuńJestem teraz w szpitalu i mam wiele czasu na czytanie, wièc trafiłam na twojego bloga i się zakochałam. Naprawdę wciąga! Szybko wszystko nadrobiłam i jestem już na bierząco, a teraz czekam na następny rozdział x Liczę też na to, że odwiedzisz mojego bloga z dość nietypowym opowiadaniem i Harrym until-dawn-fanfiction.blogspot.com Nie będę miała też nic przeciwko jeżeli poinformujesz mnie tam o nowym rozdziale w zakładce "spam" :) Życzę weny! x
OdpowiedzUsuńKiedy rozdzial? Wkrecil mnie ten blog, naprawde.
OdpowiedzUsuńPrzez jakis czas nie miałam czasu na pisanie. Głównie zajmuję się Secrecy :)
UsuńChce rozdział juz !!!!
OdpowiedzUsuńChcemy rozdział! Chcemy rozdział! Chcemy rozdział! Chcemy rozdział!
OdpowiedzUsuńDostaniecie! Dostaniecie!
UsuńTylko w swoim czasie :)) xd