niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 15.

Stoję w totalnym szoku, który ogarnia każdą pojedynczą komórkę mojego ciała. Jestem jak sparaliżowana, mój mózg odmawia mi posłuszeństwa. Bezwartościowym byłoby obrać sobie wyjście jako cel, ale nie widzę innego wyjścia, gdy dostrzegam jak Harry'ego wzrok wertuje po całym pomieszczeniu, po dzikich ruchach, jakie wykonują ludzie obecni na środku sali. Z impetem odwracam głowę, aby pozostać niezauważoną i cofam się wśród ludzi, którzy coraz bardziej a mnie napierają. 
- Uważaj. 
Odwracam głowę w stronę donośnego głosu. Napakowany mężczyzna hamuje uśmieszek, kiedy przełykam powoli ślinę. Jestem niemal pewna, że słyszy głośne bicie mojego serca. Mamroczę ciche 'przepraszam' i zmywam się najszybciej jak to możliwe.
Z każdą mijającą sekundą żałuję bardziej, że przekroczyłam próg tego klubu. Nie pasuję tutaj, jestem onieśmielona każdym człowiekiem tutaj, który rusza dziko biodrami w najbardziej szaleńcze odgłosy basu. 

***

Sączę pierwszego drinka od ponad piętnastu minut. Mój tyłek pierzchnie od ciągłego siedzenia na wysokim krześle, ale nie mam zamiaru się nigdzie ruszać. Wzrok zniosłam z Rebecci, kiedy tylko weszła na krzesło. Nie marzyłam o patrzeniu na jej ciało, gibko poruszające się na wysokościach. 
- To ty? 
Czuję szturchnięcie, które powoduje, że wypluwam zawartość z moich ust z powrotem do szklanki. 
- O cholerka. - sepleni Rebecc'a, potykając się o własne nogi. - Rzeczywiście przyszłaś. 
Opiera się o wysoką ladę i prosi barmana (pomijam to, jak eksponuje swoje piersi) o kolejną czystą. 
- Świetna impreza, nie uważasz? - uśmiecha się krzywo. Jest nieźle wstawiona, nie patrząc na to, jak bardzo jej oczy są szkliste.
- Właśnie miałam wychodzić. - informuję ją.
Krzywi się i otwiera usta w sprzeciwie.
- Dziewczyno! Nigdzie cię nie puszczę! 
Co się z nią stało? Jeśli Rebecca miałaby być moją przewodniczką do końca tej imprezy, podziękuję jej. Nie chcę, by towarzyszyła mi przez ani sekundę dłużej. 
- Rebecc'a... - mówię ostrzegawczo, gdy zauważam jak odstawia opróżnioną do połowy szklankę z czystą. 
- Chodź. Zatańczymy. - uśmiecha się przebiegle. Ściąga mnie z krzesła. O mało co się nie przewracam, kiedy nie mam czasu na znalezienie równowagi.
- Nie sądzę, żeby to był dobry... 
- Zamknij się i tańcz! - śmieje się, a jej ciało porusza się w rytmie głośnej muzyki. Czuję setki oczu zawieszonych na mojej sylwetce. Stoję jak skończona idiotka na środku pomieszczenia, a dookoła znajdują się gapie, którzy z pewnością czekają na mały pokaz. 
Patrzę w lewo, gdzie Rebecc'a ponownie przysuwa się do swojego krzesła. Gwizdy, dziwne wiwaty i okrzyki docierają do moich uszu, kiedy uświadamiam sobie o co im chodzi. Odwracam się. Moim oczom ukazuje się koleś, który powolnym ruchem podchodzi do mnie i natarczywie zagryza wargę. Przyrzekam, zwymiotuję, jeśli tylko się do mnie zbliży. 
Cofam się w pustą przestrzeń i  czuję się jak samotnik na polu bitwy. Jestem zdana tylko na siebie, a każde kolejne mrugnięcie powiekami przypomina mi o rzeczywistości. 
Zderzam się z krzesłem Rebecci. Dziewczyna patrzy na mnie krzywo, ale ponawia swoje ruchy, puszczając oczko chłopakowi, który wciąż za mną podąża. 
- Rebecc'a. - wołam ją. - Weź go stąd. 
Dziewczyna śmieje się i kręci głową. Cholera, nigdy więcej się tu nie pojawię.
- Powinnaś cieszyć się, że któryś się tobą zainteresował. - przygryza wargę i wykonuje mniej określony ruch biodrami.
- Rebecc'a, co ty, do kurwy nędzy, odwalasz?! - słyszę znajomy krzyk zza siebie. Odwracam się szybko i widzę postawnego Harry'ego, który stoi na przeciwko dziewczyny. Nie dokładnie wiem do czego odnosi się jego pytanie, ale podejrzewam, iż do tego, że wciągnęła mnie na środek.
- Nie broń jej.
Głupi uśmiech, który pojawia się na jej twarzy jest tylko dodatkiem do ruchów, które wykonuje wobec Harry'ego.
- Nie teraz. - warczy w jej stronę i chwyta jej nadgarstek odsuwając z dala od swojego ciała.
Zastygam w miejscu, kiedy czuję dłonie na swoich biodrach, które na siłę próbują mną poruszyć. Wzrok Harry'ego od razu przenosi się na mnie, kiedy z impetem rusza w naszą stronę. Chcę wtulić się w jego silną sylwetkę, ale wiem, że nie mogę.
- Odsuń się.
Szyderczy uśmiech chłopaka za mną sprawia, że Harry gotuje się ze złości. Denerwuje go fakt, że tu przyszłam, czy to, że ten koleś zawiesza na mnie łapy? Jasne, że to pierwsze.
- Zajmij się Rebecc'ą. - rzuca niedbale w stronę Harry'ego i próbuje razem ze mną cofnąć się w tył, ale wbijam pięty jak najbardziej w podłoże.
- Kurwa, powiedziałem coś.
Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby przez Harry'ego przemawiała taka złość.
Czuję brak dotyku na mojej skórze i uświadamiam sobie, że Harry popycha tego drugiego. Nie, proszę, nie kolejny raz. Sprawa z Zayn'em nie może się powtórzyć.
- Harry, przestań. - błagam go i podchodzę do niego by następnie chwycić go za koszulkę. - Harry, daj już spokój.
Nie wiem skąd, obok całej tej sytuacji pojawia się dziewczyna, która odciąga od Harry'ego kolesia, który się do mnie przystawiał. Harry prostuje się, ale jego wzrok nadal tkwi w chłopaku, który odchodzi poprawiając swoją koszulę.
- Co ty tu w ogóle robisz? - pyta mnie, kiedy wzdycham.
- Tak właściwie to nic. To był błąd, że tu przyszłam. - rzucam ironiczny uśmiech i próbuję odejść, kiedy czuję dłoń silnie oplecioną na nadgarstku. Patrzę niemal w niedowierzaniu na palce Harry'ego oplecione wokół mojej ręki, dopóki chłopak speszony całą tą sytuacją nie odsuwa się. Nieznacznie, ale jednak.
- Twoja dziewczyna zaprosiła mnie tutaj. Mówiłam: 'czemu nie?', ale teraz wiem, że to był błąd. - wyrzucam z siebie słowa tak szybko niczym z procy i chcę odejść. To wszystko to jakaś pomyłka.
- Co masz na myśli? - pyta, marszcząc brwi.
- Ty mnie jeszcze pytasz? - drwię. - Cholera, Rebecc'a tańczy prawie nago przed tyloma kolesiami, a ty nic sobie z tego nie robisz. - wyrzucam w jego stronę. Wzdycha ciężko i patrzy przez sekundę w bok, zanim wraca na mnie wzrokiem.
- Kurwa. Powtarzałem tyle razy, że nic do niej nie czuję. - kręci głową. - To nie jest miłość. Cholera, Anastasia, nie każdy się kocha, zrozum to. - niemal się ze mnie śmieje.
- Ty nic nie rozumiesz! - śmieję się w ironii. - Robisz z niej pustą... laskę. Przynajmniej ocal ją od tego. - wskazuję szybko na nią, kiedy powtarza czynności sprzed kilku minut. Zauważam, gdy Harry patrzy na nią z góry na dół, a po chwili zamyka oczy.
- Ja ją tylko pieprzę.
Nie patrzy na mnie.
Kręcę głową. Nigdy nie będę w stanie pojąć tego, co on wyprawia ze wszystkim. Jaki jest tok jego myślenia.
- Mam tego dosyć. Idę do domu.
Z geście wyczerpania wyrzucam dłonie w powietrze i kręcę głową. Poddaję się. Zerkając ostatni raz w obojętne, zielone oczy Harry'ego, odwracam się na pięcie i nie stawiam kilku kroków nim słyszę głos zza mnie.
- Poczekaj. 


_________________________
Rozdział dzisiaj, a nie jutro. :) Kolejny nie wiem kiedy, ponieważ wyjeżdżam we wtorek i nie wiem kiedy wrócę.




*Jeśli przeczytałaś zostaw po sobie komentarz*


 
                                        

3 komentarze:

  1. No nie, jak moglas zakonczyc w takim momencie!!!!??? :D Nie moge sie juz doczekac nastepnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super ❤ Czekam na next 😊

    OdpowiedzUsuń